wtorek, 3 marca 2015

Wąsosz Jules - wąs lekko postrzępiony

Browar Wąsosz, oprócz dość standardowych lagerów, ma również w portfolio kilka bardzo ciekawych piw w serii "Z wąsem". Wyróżniają się one etykietami przedstawiającymi zarost postaci, które dla dla konkretnego piwa są swoistą inspiracją. Ostatnio do drużyny wąsaczy dołączył Jules Winnfield.


Płatny zabójca z filmu Pulp Fiction po raz kolejny ukazał się w naszym kraju na etykiecie piwa. Jego bujną czuprynę można wciąż podziwiać na etykiecie świetnego robust porteru z browaru Birbant (oraz na jego wersji podwójnej), a tym razem jego wąs sygnuje piwo w równie ciemnym stylu cascadian dark ale. Czyli inaczej black IPA.

Etykieta piwa jest standardowa dla piw z wąsem, choć tym razem kolory tła i zarostu odwrócono. Poprzednie piwa były jasne, a więc skoro to jest ciemne... seems legit. Plus dla browaru Wąsosz należy się za wymienienie pełnego składu piwa. 

Jules, zgodnie ze stylem, jest barwy niemal czarnej, z wyraźnymi brunatnymi refleksami, a wieńcząca je piana wygląda nieźle, do momentu kiedy całkowicie i dość szybko nie opadnie. No cóż...

Mimo starań wyczucia tej przepięknej, tropikalnej woni amerykańskich chmieli, jedyne co odkryłem to wyraźne aromaty słodowe. Są tu kakao i zbożowa kawa, spod których wychodzi niezbyt przyjemna dla nosa spalenizna. Nie zapach prażonych ziaren, ani nawet wędzonej szynki, ale właśnie popiół i przypalone garnki. Nut cytrusowych i żywicznych, które powinny być przecież obecne w black IPA (czy cascadian dark ale - jestem zwolennikiem tego pierwszego terminu), niestety nie stwierdzono.

W smaku słody ponownie dają o sobie znać w postaci nut przypalonej kawy i gorzkiej czekolady. O ile samo w sobie nie jest to niczym złym, to przeszkadza mi już posmak lukrecji, czyli czarnych żelków, które jako dziecko szczerze i z całego serca znienawidziłem i do których niechęć pozostała mi do dzisiaj. Chmieli wciąż ani widu, ani słychu, pojawia się za to dość intensywna, kwaśna paloność. 

Finiszem rządzi wyraźna, ale i dość długo zalegająca na języku goryczka, z gatunku tych wyraźnie ziołowych. Może gdyby chociaż wysycenie było nieco wyższe... przez brak bąbelków miałem nieodparte wrażenie jakbym zamiast piwa pił zimną kawę. Nie wiem jakie były zamierzenia piwowarów z browaru Wąsosz, ale to piwo po prostu strasznie mało przypomina black IPA!

Wąsosz tym razem wyraźnie minął się z celem, a Jules to zdecydowanie najsłabsze piwo z całej serii "z wąsem". Przegrywa także w starciu z konkurentem z browaru Pinta, choć poprzeczka faktycznie była ustawiona wysoko. Największym problemem jest zdecydowanie za mało amerykańskich chmieli, zarówno w zapachu, jak i smaku. Piwo mogłoby być również nieco bardziej nagazowane. Tragedii nie ma, wypić można, ale ani to ciekawe, ani zgodne ze stylem, ani specjalnie smaczne.

0 komentarze:

Prześlij komentarz