poniedziałek, 16 marca 2015

Wąsosz Freddie - przedstawienie musi trwać!

"Show must go on" śpiewał ciężko już chory Farrokh Bulsara, szerzej znany jako Freddie Mercury, wokalista legendarnej grupy Queen. I przedstawienie faktycznie wciąż trwa, bo mimo że Mercury zmarł w 1991 roku, to wciąż jest inspiracją, nie tylko dla artystów, ale jak się okazuje również dla piwowarów. Jego charakterystyczny wąs ozdobił ostatnio etykietę najnowszego piwa z browaru Wąsosz.

Biorąc butelkę z półki zastanawiałem się nad dwiema kwestiami. Po pierwsze, czy piwo zatrze nienajlepsze wrażenie po Julesie, który okazał się trunkiem co najwyżej średnim, a po drugie, czy Freddie Mercury to faktycznie postać, która powinna pojawić się na etykiecie piwa w tak konserwatywnym stylu jak angielskie India Pale Ale. Był to przecież artysta pełną gębą, który nie tylko wytyczał nowe trendy w muzyce, ale też wzbudzał w swoim czasie wiele kontrowersji. Z drugiej strony, w końcu Queen to zespół brytyjski, a Freddie spędził sporą część swojego życia nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i w... Indiach. Szkoda, że Wąszosz nie zdecydował się na czeskiego pilsnera - odniesienie do "Bohemian Rhapsody" narzucało się samo.



Część biograficzna za nami, czas skupić się na tym co Wąsosz uwarzył. Etykieta nie odbiega od pozostałych piw z wąsem i o ile sam zamysł do mnie trafia, tak jakość papieru stale woła o pomstę do nieba. Tym razem moja etykieta była krzywo naklejona, poprzecierana i w kilku miejscach naddarta. Może pora zmienić drukarnię?


W odróżnieniu od etykiety, piwo prezentuje się całkiem godnie. Ma kolor miedzi i jest lekko zmętnione, a śnieżnobiała piana dość szybko opada do eleganckiego kożuszka. To angielska wersja IPA, nie spodziewałem się więc buchnięcia owocowych aromatów, rodem z amerykańskich interpretacji tego stylu. Zapach krzyczy jednak "I want to break free" i gdy już uwalnia się spod piany, atakuje nozdrza nutami ziół, kwiatów, karmelu, a także gruszek czy dojrzałych jabłek. Jak widać, nie trzeba sypać do kadzi całych taczek amerykańskiego chmielu, aby osiągnąć ciekawe efekty. W klasycznych odmianach również jest zaklęta moc, trzeba tylko wiedzieć jak ją wykorzystać. 

W smaku pierwszym akcentem jest karmel, który sprawia, że początkowo piwo wydaje się być słodkie i dość nudne. Po chwili do głosu dochodzi jednak delikatna owocowa kwaśność i cierpkość, która dobrze równoważy efekt słodowy. Trzecim akordem jest wyraźna goryczka, nieco ściągająca i przypominająca gorzką herbatę, prawdopodobnie dlatego, że ma zdecydowanie ziołowo-trawiasty charakter. Wysycenie piwa jest dość wysokie, a bąbelki szczypią nieco w język.

Głos Freddiego Mercury i jego niezwykła charyzma sceniczna po prostu powalały słuchaczy na kolana. Piwo z Wąsosza nikogo na ziemię nie rzuci, jednak jest w nim coś co pozwoli mi je polecić. "It's a kind of magic"? A może po prostu dobra interpretacja klasycznego stylu, pozbawiona wad i przyciągająca ciekawym aromatem. Nieco znudzonym cytrusowymi chmielami amerykańskimi ten wąs z pewnością będzie pasować.


0 komentarze:

Prześlij komentarz