piątek, 13 marca 2015

Raport o stanie kraftu #2


Nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu na picie piwa, nie mówiąc już o szwendaniu się po multitapach. Nie był to jednak czas stracony! Odkryłem na przykład, że prawa ubezpieczeń społecznych całkiem nieźle uczy mi się po jednym piwie... ciekawe.

Ten smutny okres życia już na szczęście za mną, a więc pora na krótkie omówienie piw, których ostatnio miałem okazję wysączyć. Na tapetę trafia dziś AleBrowar czyli jeden z topowych, polskich browarów rzemieślniczych, browar Bednary, czyli inicjatywa cokolwiek ambitna i nietuzinkowa, a także Doctor Brew Spirifer, które wzbudzają swoimi piwami (i nie tylko) niemałe kontrowersje. Zapraszam!

Black Hope - AleBrowar



Ile to już czasu minęło kiedy zetknąłem się ostatnio z Black Hope! Na rynku pojawia się tyle nowych piw w stylu black IPA, że nie jest łatwo znaleźć czas na powrót do tego klasyka. A warto, bo Black Hope to obecnie piwo niezwykle intensywnie cytrusowe w aromacie. W nosie pojawia się również wyraźna żywica i nieco prażonych ziaren, a nuty kawowe i czekoladowe wychodzą dopiero po ogrzaniu. W smaku piwo jest bardzo orzeźwiające, wyróżnia się zwłaszcza przyjemną, grejpfrutową goryczką i delikatnym posmakiem palonej kawy. Pije się je lekko i przyjemnie, choć złożoności odmówić mu nie można, a odnaleźć w Black Hope można naprawdę sporo. Kluczowym słowem dla tego piwa jest balans i tego AleBrowar powinien się trzymać.

Łowickie Amber Ale - Bednary



Z Łowickim Amber Ale miałem już kiedyś do czynienia w jednym z multitapów, ale jakby to ładnie ująć, niespecjalnie skupiałem się wtedy na analizie poszczególnych aromatów i smaków piwa. Pole do popisu miałem za to przy wersji butelkowej, która niedawno trafiła mi w ręce i po krótkim czasie w lodówce trafiła pod otwieracz. Początkowo zwróciłem uwagę na przepiękny, ciemnowiśniowy kolor i całkiem solidną pianę. W aromacie można było wyczuć nuty karmelu, herbatników i orzechów, pojawiły się też, choć niezbyt intensywne, ziołowe i owocowe akcenty chmielowe. Niestety, w smaku brakuje trochę intensywności. Podoba mi się za to bardzo dobre nagazowanie. Bąbelki są jakby drobne, delikatne, a trunek staje się dzięki temu łagodny i kremowy. Piło się całkiem nieźle, ale piwo mogłoby być bardziej "zdecydowane". Może warto zwiększyć ekstrakt?

Cascade IPA - Doctor Brew



Kolejne piwo Doctor Brew i kolejne IPA potężnie doprawione amerykańskim chmielem, cóż za zaskoczenie! Tym razem postawiono na chmiel Cascade, który sprawia że piwo daje po nosie owocami tropikalnymi i poprawia żywicą, a potem jeszcze raz słodkim karmelem. W smaku, wbrew twierdzeniom złośliwców, nie brak słodowego ciała i owocowej słodyczy. Finiszem rządzi zaś dość krótka, intensywna, cytrusowa goryczka kojarząca mi się z gryzieniem skórki grejpfruta. Piwo pije się lekko, ale nie jest ono wodniste, a efekt orzeźwienia wzmaga jeszcze dość wysokie wysycenie. Mogę chyba zaryzykować twierdzenie, że Cascade IPA, spośród wszystkich doktorskich single hopów, smakuje mi najbardziej.

Haka - Spirifer



Mam pewną wątpliwość, czy piwo powinno nazywać się Haka, czy może na przykład Egmont, bo efekty otwarcia można by było przyrównać do dość leniwej erupcji wulkanu. Strzeliło to strzeliło, tematu nie drążę, zwłaszcza że piwo, pite z nalewaka tuż po premierze, smakowało naprawdę nieźle - orzeźwiająco i owocowo. O wersji butelkowej, starszej o kilka miesięcy, nie można już powiedzieć aż tyle dobrego. W aromacie dominują wciąż słodkie owoce, które kojarzą mi się z mango, mandarynkami i agrestem. Niestety, obok nich pojawia się sporo nut maślanych, które pasują tu niczym rugby do gustów polskich kibiców. W smaku diacetylowe masełko znów się pojawia, wychylając się dość śmiało spod owocowo-karmelowej słodyczy. Żytnia gładkość jest w typ piwie wyczuwalna, choć poziom "kisielu" nie jest aż tak wysoki jak w Maorysie. Na finiszu, obok całkiem wyraźnej, choć zalegającej w ustach goryczki, pojawia się niestety dość mocny posmak alkoholowy. Brakuje mi tej świeżości, rześkości, która charakteryzowały Haka z beczki. Diacetyl i wyczuwalny alkohol sprawiają, że piwo staje się po prostu przyciężkie.

Black Hope i Cascade IPA mogę spokojnie polecić wszystkim zwolennikom wysokiej goryczki i amerykańskiego chmielenia. Piwa trzymają poziom, za co pochwały dla AleBrowaru i Doctor Brew. Łowickie Amber Ale to z kolei dobry trunek z potencjałem, który mógłby być nieco lepiej wykorzystany. Haka na tle konkurentów wypada słabiej, a diacetyl i alkoholowy posmak odzierają to piwo z pierwotnej lekkości.

0 komentarze:

Prześlij komentarz