poniedziałek, 27 kwietnia 2015

WFP II ed. - pełne trybuny


Festiwal, festiwal i po festiwalu - można by rzec parafrazując znane powiedzenie. Druga edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa przechodzi do historii, czas więc zabrać się za podsumowanie tej imprezy.

Festiwalowi doskonale zrobiła przeprowadzka z hali na stadion Legii, a dokładniej do strefy vipowskiej, w której na co dzień rezydują wąsaci działacze. Rozwiązało to ogromny problem pierwszej edycji festiwalu, a więc brak klimatyzacji i spory tłok w godzinach wieczornych. Strefa okazała się całkiem spora, a rozłożenie imprezy na piętra sprawiało, że tłum był jakby nieco mniejszy. Spora część festiwalowych gości rozsiadała się również w strefie foodtrucków i na trybunie. 

Wspomniana trybuna była ogromną zaletą tej edycji festiwalu. Jesienią był problem z małą ilością miejsc siedzących, a po kilku godzinach chodzenia i picia piwa jedyną rzeczą o jakiej marzyłem był wygodny fotel. Tym razem można było rozsiąść się na miękkich krzesełkach i zająć degustacją, konsumpcją czy rozmową. Przy trybunach znalazło się też miejsce dla tanków z wodą do przepłukania szkła.

Zmiana lokalizacji była więc strzałem w dziesiątkę. Można nawet bez przesady stwierdzić, że przeniosła festiwal na zupełnie nowy poziom. Bardzo dobrym krokiem było również otwarcie się na "normalsów", którzy niekoniecznie są brodatymi hipsterami popijającymi RISy do obiadu. Ta edycja festiwalu była zdecydowanie lepiej rozreklamowana i rozpromowana, a stadion dał szansę na przyjęcie liczby gości, którzy w poprzedniej lokalizacji po prostu by się nie zmieścili. W sobotę pojawiła się nawet kolejka do kas, na szczęście posuwała się dość szybko.

Na festiwalu najważniejsze było oczywiście piwo, ale wrażeń mam tyle, że pozwolę je sobie opisać w odrębnym tekście. Powróciły również foodtrucki, które zgłodniałym oferowały szerokie menu - od sushi po pizzę. Były też obowiązkowe burgery. W okolicy foodtrucków także znajdowało się sporo miejsc, w których można było spokojnie usiąść. Niestety, albo oferujących jedzenie było zbyt mało, albo głodnych zbyt wielu, ponieważ w sobotnie popołudnie oczekiwanie na posiłek nie należało do najkrótszych. 

Na plus trzeba także zaliczyć możliwość płacenia kartą na stanowiskach wielu browarów. Niektóre z nich dysponowały również własnymi myjkami do szkła. Fani gadżetów mogli obkupić się w koszulki, szklanki i wszystko czego tylko dusza zapragnie. Jeśli ktoś nie chciał się wykosztowywać na szkło festiwalowe (notabene wyjątkowo urodziwe) lub firmowe, wszystkie stanowiska dysponowały również plastikowymi kubeczkami. Trzeba przyznać, że miały one bardzo duże wzięcie.

Drugą edycję Warszawskiego Festiwalu Piwa można więc ogłosić dużym sukcesem i zdecydowanym krokiem naprzód. Dowodem niech będzie ogromna frekwencja, ale i wiele doskonałych piw, które opiszemy już wkrótce. Tyle mojego podsumowania, a teraz zostawiam Was z krótką fotorelacją.

Cały panteon

Piwo im skwaśniało, a jak za dobre liczą!

Peruńsko dobre stoisko

Obowiązkowe zdjęcie z festiwalu

Pielęgniarek nie było, ale narzekać nie można

Tu można było wypić jedynie Same Krafty

Spiskowcy fotografowani z ukradka

Im później tym jakby więcej ludzi

Nie, to nie ta Fortuna ;)

Na zdrowie!

Gdyby takie piwo lano na meczach...

Goście z Wrocławia również się zameldowali

Kolejka do wejścia...

... i po hamburgera

Piwo lało się strumieniami

A najwygodniej piło się je na trybunach

Obowiązkowe zdjęcie z festiwalu vol. 2

Piwo niejeden ma kolor...

...oraz niejedno imię

Szkło festiwalowe - ładne i poręczne

Niektórzy nawet w kurtkach, czyli klima działa

I jeszcze raz Perun wieczorową porą

Wsparcie zza granicy

I kto to wszystko wypije?

0 komentarze:

Prześlij komentarz