czwartek, 21 maja 2015

Dominium Maris Baltici - test porterów bałtyckich


Portery bałtyckie to prawdziwy skarb naszego regionu. Piwa bogate niczym nadbałtyckie miasta w złotej erze handlu morskiego, złożone i wielowarstwowe jak społeczeństwa je zamieszkujące, a przy tym w dzisiejszych czasach bardzo łatwo dostępne. Czas sprawdzić, które z polskich porterów warte są szczególnej uwagi, a które można z czystym sumieniem odłożyć na półkę. 

Dominium Maris Baltici to z pewnością znana miłośnikom historii i czytelnikom Sienkiewicza, idea panowania nad Morzem Bałtyckim, uczynienia z niego wewnętrznego jeziora i czerpanie z tego tytułu ogromnych zysków handlowych. Stała się ona przyczyną serii konfliktów w XVI i XVII wieku, kiedy to do współzawodnictwa o wybrzeża morskie stanęła Rzeczpospolita, Dania, Szwecja i Rosja. 

Przygotowane przez nas starcie zapowiadało się niemal równie ciężko. Do walki stanęły wszystkie dostępne na rynku portery, a jest ich przecież niemało, bo ten styl to nie tylko domena wielkich koncernów, ale i mniejszych, regionalnych browarów. Na linii startu spotkały się więc następujące piwa - Black Boss, Ciechan, Cieszyński, Cornelius, Grand Imperial, Grand Imperial z chili, Jurajskie, Komes, Lwówek, Łódzki, Okocim, Perła, Raciborski, Warmiński, Witnicki i Żywiecki... uff. Trochę obawialiśmy się w jakim stanie będziemy pod koniec zmagań, ale na szczęście kolega Bartosz nalewał na tyle oszczędnie, że byliśmy w stanie wydać w miarę trzeźwy, jednoznaczny i wspólny werdykt. Werdykt, który okazał się bardzo zaskakujący.

Piwa ocenialiśmy "na ślepo". To znaczy, że ani ja, ani Mateusz nie wiedzieliśmy, który porter przychodzi nam pić, a Bartosz donosił kolejne próbki w losowej kolejności. To gwarantowało, że nie będziemy mieli żadnych oczekiwań i uprzedzeń w stosunku do kolejnych piw. 

Czas najwyższy na wyniki! Podane oczywiście od końca, aby było przy tym nieco więcej emocji. Uprzejmie prosimy o nie zjeżdżanie w dół strony! 

Mało chwalebne miejsce 16, a zarazem ostatnie, przypada witnickiemu porterowi Black Boss. Była to właściwie jedyna próbka, której nie daliśmy rady dopić do końca. Zarówno w aromacie, jak i smaku dominowało żelazo i gotowane warzywa. Ohyda. Tylko o jedno oczko wyżej, bo na miejscu 15 uplasował się uwarzony przez ten sam browar Porter Witnicki. Z wyglądu porteru nie przypominał wcale - był koloru coli, zupełnie przejrzysty. W aromacie pojawiał się właściwie sam karmel, a piwo było wodniste, płaskie i kompletnie nijakie. No ale przynajmniej można było bez obrzydzenia wypić. Najgorsze na szczęście już za nami, co nie zmienia faktu, że browarowi w Witnicy w kategorii porter należy się czerwona kartka

Na 14 pozycji melduje się Okocim Porter. Piwo nijakie w aromacie i smaku, właściwie powiedzieć o nim można jedynie to, że jest słodkie. Oprócz tego kompletnie nic się w nim nie dzieje. Niewiele lepiej wypada porter z miejsca 13, a więc Lwówek, o którym zgodnie stwierdziliśmy, że jest ulepkowato słodki. Nieco ratował go jedynie palony posmak. 


Mieliśmy dwie katastrofy, mieliśmy dwa razy wodę z cukrem, to teraz czas na wadę, która w wyrobach niektórych polskich browarów pojawia się wyjątkowo często. Chodzi oczywiście o żelazo. Idealnym przykładem może być piwo, które trafiło na miejsce 12. Jest to porter Raciborski, który w istocie jest kolejnym piwem dość nijakim. Pojawia się co prawda aromat i smak lukrecji czy suszonych śliwek, ale cóż z tego, skoro przykrywa go zapach gwoździ. Ciut wyżej, bo na 11 pozycji, ląduje Perła, Zgodnie z przewidywaniami, piwo wyraźnie się ułożyło i alkoholowe nuty nie są już tak drażniące jak na samym początku, ale na pierwszy plan wychodzi nieskontrowana niczym słodycz. Jest tu nieco czekolady i suszonych owoców, więc pewnie fani słodkich piw będą zadowoleni, ale dla nas Perła okazała się zdecydowanie zbyt przesłodzona. 

Na 10 miejsce trafia porter z "wkładką", w dodatku w ilościach co nieco przegiętych. Mowa tu oczywiście o Grand Imperial Porter z dodatkiem chili. Przez pierwsze dwa łyki ostrość nieźle współpracuje z chlebowo-czekoladowymi smakami, jednak z czasem kapsaicyna zaczyna zabijać wszelkie inne wrażenia. Piwo jedynie dla twardzieli. Miejsce 9 i kolejny porter w kategorii "heavy metal". Zgadywaliśmy, że musi być to jedno z piw z Cieszyna i nie myliliśmy się, gdyż jest to całkiem nowy Porter Cieszyński. Może w przyszłości coś z tego będzie, na razie piwo to tylko rozwodniona czekolada, alkohol i oczywiście tona metalu. Może warto zanieść je na skup?

Tylko jedno oczko wyżej, na 8 pozycję, trafił starszy brat porteru z Cieszyna - Żywiec Porter. W smaku wypada zdecydowanie lepiej, jest gęstszy, czekoladowo-śliwkowy i gdyby nie metal (po raz kolejny) można by powiedzieć, że to całkiem udane piwo. Podobna, żelazna przypadłość trapi okupującego 7 miejsce.... Komesa. Tak niska pozycja tego piwa była dla nas sporym zaskoczeniem (ta ciekawość znajdzie swój upust w epilogu), cóż jednak zrobić gdy całkiem niezłe piwo, o wyraźnych akcentach kawy i czekolady, jest zepsute tak wyraźną wadą. "Mocne, kawowe, cholerne żelazo" zanotował na swojej karcie Mateusz i nie pozostaje mi nic innego jak tylko się pod tym podpisać. 

6 pozycja przypadła tradycyjnej wersji Grand Imperial Porter. Browar Amber powinien chyba przestać kombinować z przyprawami i skupić się na tym bardzo smacznym porterze o smaku gorzkiej czekolady, rodzynek i słodkiego alkoholu, na dodatek zwieńczonego przyjemną, paloną goryczką. Gdyby nieco go dopieścić, miałby szansę znaleźć się w czołówce. Miejsce 5 to z kolei porter z browaru Cornelius. To też spore zaskoczenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę raczej negatywne opinie na temat tego piwa spotykane w sieci. Tymczasem Cornelius ujął nas smakiem zbożowej kawy, suszonej śliwki i ciemnego pieczywa. Tuż poza podium, na najgorszym dla każdego zawodnika 4 miejscu, znalazło się piwo Jurajskie Porter. Zgodnie pochwaliliśmy kawowy aromat i smak czekolady z rodzynkami rozpuszczonej w zbożowej kawie. Do najlepszych zabrakło naprawdę niewiele.

Pozostały już tylko trzy piwa (najbardziej uważni wiedzą już zapewne jakie), trzeba więc było rozegrać finał. Tym razem dostaliśmy wszystkie próbki na raz i porównując je musieliśmy wybrać zwycięzców i przegranych. Spośród tej trójki jedno piwo szczególnie się wyróżniało swoim pumperniklowym aromatem i wyraźnym smakiem ciemnego, słodkiego chleba ze śliwkami. Pozostałe dwa piwa prezentowały bardziej "czekoladowe" oblicze porteru, z delikatnym posmakiem rodzynek i kawy. Wszystkie trzy były jednak bardzo smaczne, przyjemne w piciu, a zarazem niezwykle złożone. Wybór był więc niezwykle trudny. 

Zdecydowaliśmy, że 3 miejsce powinno zająć piwo, które było relatywnie najmniej wielowymiarowe i tym sposobem zajął je świetny Porter Warmiński. Po długich dyskusjach ustaliliśmy, że 2 miejsce przypadnie Porterowi Łódzkiemu, o pysznym chlebowo-owocowym smaku. 

Tym samym zwycięzcą wielkiego testu został... Ciechan Porter - naprawdę doskonały przedstawiciel stylu, o wzorcowym wręcz dla porteru aromacie i smaku. Czekolada, kawa zbożowa, rodzynki, palona goryczka... pycha!


Nie można jednak powiedzieć aby Ciechan całkowicie zdeklasował konkurencję. Cała pierwsza trójka (a nawet czwórka) to świetne portery, które możemy z czystym sumieniem polecić. Również te niżej uplasowane mogą zasmakować, zwłaszcza zwolennikom słodszych wersji stylu. 

Niestety, nie wszystkie piwa wypadają tak dobrze. Martwią zwłaszcza powtarzające się, uciążliwe wady, zwłaszcza żelazo, którego obecność potwierdziliśmy w aż pięciu próbkach. Zapach gwoździ i monet nie jest przecież tym czego szukamy w porterach. Gdyby browarom udało się zwalczyć to zjawisko, konkurencja byłaby zdecydowanie silniejsza, a ogólny poziom polskich porterów - dużo wyższy. 

Epilog: Tak się złożyło, że oprócz butelki Komesa, która wzięła udział w teście (z datą do lipca 2016), w domu znalazła też druga butelka (z datą do lutego 2016). Jako, że w egzemplarzu konkursowym pozostało jeszcze sporo piwa, postanowiliśmy porównać te dwie warki i wszyscy mieliśmy wrażenie picia dwóch zupełnie różnych piw. W butelce z datą do lutego smak był o wiele pełniejszy, bardziej czekoladowy, z kawową goryczką i śliwkowym posmakiem. Nie było też ani śladu metalu, obecnego w piwie opatrzonym datą ważności do lipca. Szkoda, że portery z browaru Fortuna są tak nierówne, gdyż udana warka Komesa mogłaby spokojnie powalczyć o miejsce na podium.

0 komentarze:

Prześlij komentarz