wtorek, 19 maja 2015

Perun/Behemoth Sacrum - Piwo & Rock'n'roll


Perun warzy piwo dla Behemotha. Taka wiadomość obiegła niedawno wszystkie social media od Instagrama po Facebook wywołując dreszczyk emocji u wszystkich fanów ciężkiego grania i dobrego piwa. Jak wypadła ta piwno-muzyczna kooperacja? I czy jest to ewenement na skalę światową?

Moda na piwa sygnowane nazwami zespołów muzycznych to trend, który na dobre zadomowił się w Polsce dopiero w ostatnich miesiącach. Mowa oczywiście o piwach specjalnie warzonych dla danej ekipy, a nie o opatrzeniu standardowego wyrobu browaru nową etykietą. Przykładem tego drugiego podejścia jest choćby Alkopoligamia, które okazuje się być zwykłym Lubuskim z browaru Witnica. Podobnie jest z piwem punkowego zespołu KSU, które po dokładniejszym zbadaniu okazuje się standardowym lagerem warzonym przez browar w Raciborzu. Poza kwestią przebieranek - zarówno hip hop, jak i punk rock kojarzą mi się raczej z innymi używkami niż piwo. No ale kto bogatemu zabroni.

Pierwszą zapowiedzią nowego trendu było uwarzenie przez śląski browar Reden piwa dla zespołu southern metalowego J. D. Overdrive. American IPA o nazwie The Kindest of Ales pojawiło się na sklepowych półkach 10 kwietnia. Od tego czasu na rynek trafiło już choćby piwo uwarzone dla hip hopowego składu Pokahontaz oraz słynnego, rockowego Big Cyca. Produkcją zajęły się odpowiednio browary Kraftwerk i Piwna.

Cudze chwalicie...


źródło: http://www.brandsforfans.se/

Warto jednak zauważyć, że na świecie ten trend nie jest wcale niczym nowym. Całkiem popularne i dość łatwo dostępne jest choćby piwo Trooper, warzone dla heavy metalowej legendy Iron Maiden przez Robinsons brewery. Piwa sygnowane swoją nazwą mają też takie sławy jak AC/DC, Motorhead, Status Quo czy Pearl Jam, a trunek dla tego ostatniego uwarzył znany browar Dogfish Head. Ale nie tylko największe gwiazdy decydują się na współpracę z browarami. Przykładem może być choćby fenomenalny, szwedzki Ghost, dla którego piwo Grale wyprodukował browar Nils Oscar z Nyköping.

Ze światem rzemieślniczego piwa wiele wspólnego ma metalowy zespół Mastodon. Można zaryzykować nawet twierdzenie, że trudno byłoby wskazać ekipę ściślej związaną z szeroko pojętym kraftem. Oto dowody. Mastodon na swoim koncie dwa sygnowane piwa: Black Tongue - Double Black IPA uwarzone przez (nomen omen) Signature Brew, oraz The Hunter czyli lagera w niemieckim stylu wyprodukowanego przez Mahrs-Brau. Ponadto muzyka zespołu została użyta w reklamach słynnego Mikkellera.

Browarem, który na współpracy z metalowymi wykonawcami zjadł zęby i zapewnił sobie specjalne miejsce w piekle, jest amerykański Three Floyds Brewing Company. Na jego koncie są piwa dla takich ekip jak choćby High on Fire, Pelican, Eyehategod, Municipal Waste czy Pig Destroyer. Można by się spodziewać, że podobnie jak w przypadku piw sygnowanych przez te największe gwiazdy rock'n'rolla, są to w najlepszym przypadku przeciętne piwa, sprzedające się tylko dzięki oddaniu fanów danego wykonawcy. Nic bardziej mylnego! Permanent Funeral, uwarzone dla grindcore'owego Pig Destroyer, ma na portalu ratebeer.com bliską ideału ocenę 100/99. Tylko odrobinę niżej plasuje się piwo Toxic Revolution thrash metalowego Municipal Waste ocenione na 98/99 punktów.

Swego nie znacie!


Wróćmy jednak do kraju nad Wisłą i pochylmy się bliżej nad piwem uwarzonym dla Behemotha. Trudno nie zwrócić uwagi, że jest to ogromny sukces oraz szansa dla browaru. Wystarczy wejść na Facebooka i porównać ilość polubień Peruna i pomorskiej hordy, albo poczytać komentarze jej fanów pochodzących z krajów zachodniej hemisfery, żądnych tego piwa niczym dziewiczej krwi. Ekipa Nergala to jeden z najbardziej popularnych, o ile nie najpopularniejszy, polski zespół muzyczny na świecie, nic więc dziwnego, że piwo Peruna ma szansę trafić nie tylko to beer geeków, ale i tych fanów ciężkiego grania w kraju i za granicą, którzy do tej pory tkwili w koncernowym matriksie. 

     

Etykieta piwa jest po prostu fantastyczna, a połączenie symboliki płyt Behemotha i charakterystycznego stylu Peruna udało się znakomicie. Dużo dobrego można powiedzieć także o wyglądzie piwa. Jest ono trudnej do określenia, miedziano-złotej barwy, a wieńczy je biała, niczym nie zbrukana, dość gęsta piana, która powoli opada do pierścienia okalającego ścianki szkła.

W pierwszej chwili w aromacie dominuje belgijska strona piwa, a więc aromat gruszek, brzoskwiń, przypraw korzennych i pieprzu. W miarę jak piwo ogrzewa się, do głosu dochodzą chmielowe nuty owoców tropikalnych, winogron i malin (obstawiam, że odpowiada za to chmiel Equinox). Piwo pachnie słodko i zdecydowanie zachęca zapachem do spożycia.

Smak również przechyla się w stronę owocowej słodyczy, zarówno tej chmielowej jak i typowej dla piw belgijskich. Czego tutaj nie ma! Brzoskwinie, słodkie pomarańcze, mango, ananas i maliny tworzą smakowite połączenie. Pojawia się również karmel i słodowa zbożowość, które stanowią jednak wyłącznie tło dla owocowych smaków chmielu i drożdży. Aby nie było aż za słodko, na finiszu pojawia się bardzo przyjemny akcent korzenny i pikantno-pieprzowy. Goryczka jest grejpfrutowa, wyraźna i przyjemnie kontrująca słodycz smaku, ale nie dominująca piwa. Wysycenie jest z kolei na tyle niskie, aby cieszyć się wszystkimi niuansami trunku.

Pierwsze dziecko kooperacji Behemotha i Peruna to piwo niezwykle udane, złożone i ciekawe, a mimo to zbalansowane i bardzo przystępne. Jestem przekonany, że browarowi udała się niełatwa sztuka uwarzenia piwa, które posmakuje zarówno piwnym laikom, jak i krytycznym znawcom. Nie mogę już doczekać się kolejnego piwa tej niecodziennej spółki. Black IPA Profanum zawita na półki sklepowe już w połowie czerwca, a jesienią możemy spodziewać się limitowanego piwa Heretyk. Czyżby RIS? 

0 komentarze:

Prześlij komentarz