środa, 13 maja 2015

Piwo z Grodziska - powrót legendy


Piwo z browaru w Grodzisku Wielkopolskim - swoista legenda rodzimego piwowarstwa i pierwowzór jedynego rdzennie polskiego stylu piwnego, powraca po latach niebytu na rynku. Najwyższa pora sprawdzić czy jest to powrót do życia w prawdziwie wielkim stylu.

Piwa z reaktywowanego browaru w Grodzisku trafiły na razie wyłącznie do popularnej sieci sklepów z zielonym płazem w nazwie i równie często spotykanych sklepików Fresh Market. Przy okazji premiery, która w niektórych miastach nieco się opóźniła, można było zaobserwować zjawisko podobne do efektów ostatniej, "belgijskiej" promocji w Lidlu. Czyli beergeeków wrzucających na portale społecznościowe zapytania o to, w której Żabce można znaleźć nowe Grodziskie, czy opisujących w ilu to już sklepach nie byli w trakcie swoich poszukiwań. Wcale się im nie dziwię, w końcu taki powrót nie zdarza się codziennie, ale tym razem wolałem poczekać aż minie pierwszy szał i na spokojnie ocenić piwo.

A właściwie piwa, bo wraz z klasycznym grodziszem do sklepów trafiło również Bernardyńskie - czyli wersja "imperialna", o ekstrakcie 13 BLG, a także dwa oblicza Piwa Naturalnego - z czerwoną porzeczką i kwiatem bzu. Zwłaszcza te dwie ostatnie propozycje, czyli jakby nie patrzeć piwa z sokiem, wzbudziły sporo kontrowersji. No bo czy godzi się robić z grodziskiego radler? Nie jestem fanem tego rodzaju wynalazków, więc do oceniania zaprosiłem swoją Dziewczynę, która takie słodkie mieszanki lubi.

Wszystkie piwa trafiły do bardzo ładnych, zdobionych butelek o pojemności 400 ml. Etykiety nawiązują do dawnych piw z browaru w Grodzisku i nie ma co ukrywać, że czuć od nich czar PRLu. W tym akurat przypadku nawiązanie do tradycji jest, moim zdaniem, strzałem w dziesiątkę. Niestety, dedykowanym szkłem dysponują jedynie wybrańcy (czyli kilku blogerów, którzy wybrali się na Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa), trzeba sobie więc radzić z tym co jest. 

Na pierwszy ogień idzie klasyczny przedstawiciel stylu, a więc Piwo z Grodziska. Po nalaniu do szklanki w oczy rzuca się gruba czapa gęstej piany, która opada bardzo powoli. Uprzedzając nieco fakty napiszę, że nie zdążyła całkowicie zniknąć i do końca towarzyszyła mi przy piciu. Piwo ma bardzo jasną, słomkową barwę i jest nieco zmętnione. Przez płyn ku górze pędzą liczne bąbelki, które świadczą o tym, że grodziskie nie bez powodu nazywane było dawniej polskim szampanem. W aromacie pojawia się trochę wędzonki, która powraca w smaku, choć wydaje mi się że na nienachalnym poziomie, niższym niż w kraftowych interpretacjach stylu. Lekkość, wysokie wysycenie, pszeniczna kwaskowość i całkiem wyraźna goryczka sprawiają, że piwo zniknęło ze szklanki niemal błyskawicznie.

Czas na pierwszego grodzisza z sokiem, a więc Piwo Naturalne o smaku czerwonej porzeczki. Tym razem kolor zbliżony jest do różowego, a piana równie obfita jak w wersji podstawowej, choć nieco szybciej opada. W aromacie faktycznie pojawiają się nuty porzeczkowe, ale także nieco cytrynowej kwaśności. Wędzonka jest na dalszym planie, obecna raczej wyłącznie jako tło dla owoców. Brak natomiast jakichkolwiek aromatów chemicznych, które w radlerach zdarzają się często. W smaku piwo jest dość słodkie, ale pojawia się też nieco kwaśności i cierpkości typowej dla porzeczek. Jako radler - pierwsza klasa. Fani tego "stylu" będą z pewnością zadowoleni, a mojej Dziewczynie piwo bardzo posmakowało.

Kolejnym smakowym grodziszem jest Piwo Naturalne o smaku kwiatu czarnego bzu. Z wyglądu przypomina ono podstawową wersję Grodziskiego, gdyż ma słomkową barwę i jest wyraźnie zmętnione. W aromacie piwa pojawia się cytrynowa kwaśność i nuty kwiatowe, natomiast zapach dymu jest właściwie nieobecny. Co zaskakujące, smak piwa właściwie zupełnie nie koresponduje z "kwaśnym" aromatem, gdyż skłania się wyraźnie w stronę słodyczy, z lekką cierpkością i niską goryczką na finiszu. W przeciwieństwie do aromatu, w smaku pojawia się również nieco więcej wędzonki niż w poprzednimi piwie. Zgodnie stwierdziliśmy, że grodzisz o smaku czerwonej porzeczki wypadł trochę lepiej, choć ten również dobrze sprawdza się jako radler i na głowę bije koncernową konkurencję.

Na zakończenie pozostało najmocniejsze piwo z całej czwórki, "imperialna" czy też "podwójna" wersja Piwa z Grodziska, czyli Bernardyńskie. Również wieńczy je gruba warstwa białej, puszystej piany, a w kolorze jest nieco ciemniejsze od swojego lżejszego wcielenia. W aromacie pojawia się znacznie więcej zbożowych akcentów słodowych współgrających z wyczuwalną nutą wędzoną. Obawiałem się, że to wzmocnione piwo będzie pełne, słodowe, a przez to mniej rześkie i zbliżone w smaku do eurolagerów. Na szczęście pszeniczna kwaskowość oraz wyraźna goryczka sprawiają, że Bernardyńskie również jest bardzo orzeźwiające i szybko znika ze szklanki. Szkoda tylko, że w smaku wędzonka została niemal całkowicie stłumiona i pojawia się zaledwie na granicy autosugestii.

Nie będzie chyba szczególną niespodzianką, jeśli powiem że spośród wszystkich czterech propozycji najbardziej odpowiada mi Piwo z Grodziska, a więc klasyczna wersja stylu. Całkiem nieźle wypadają też piwa owocowe, które są po prostu smaczne i moim zdaniem dużo lepsze od koncernowych radlerów. Bernardyńskie z kolei aż prosi się o mocniejszy udział słodów wędzonych. Reaktywowany browar całkiem nieźle poradził sobie więc z zadaniem ponownego ożywienia grodziskiego. Czy lepiej niż browary rzemieślnicze? Cóż, tu konieczne będzie bezpośrednie porównanie. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz