czwartek, 28 maja 2015

Birbant Old Ale - angielski gentleman


Wśród tłumu głośnych i pewnych siebie Amerykanów pojawił się nagle osobnik, który odstawał od nich wyraźnie swoim wyglądem i zachowaniem. Spokojny, angielski dżentelmen w dobrze skrojonym garniturze i cylindrze zdecydowanie wyróżniał się na tle pozostałych. Tylko dlaczego pachniało od niego beczką?

Przyznam, że raz na jakiś czas łapie mnie ochota na wypicie jakiegoś piwa nierewolucyjnego, bez taczki amerykańskich chmieli i monstrualnej, wykrzywiającej twarz goryczki. Ochota na nachodzi mnie zwykle w wietrzne, chłodne wieczory, kiedy człowiek ma ochotę raczej rozgrzać się nieco od środka niż szukać schłodzenia i orzeźwienia. W moim przypadku najlepiej wtedy sprawdzają się tacy właśnie flegmatyczni Anglicy, niby nudni, niezbyt odkrywczy i mało ciekawi, ale mający w sobie swój unikalny czar i urok. Skoro więc ostatnie dni maja przypominają raczej chłodny październik, postanowiłem uraczyć się piwem o wyspiarskim rodowodzie prosto z browaru Birbant.


Zanim jednak o piwie, kilka słów o stylu, który wszak na polskim rynku nie był do tej pory szczególnie reprezentowany. A właściwie wcale nie był, bo o ile czasem widziałem na sklepowych półkach stare ejle importowane z Anglii, tak nie mogę sobie przypomnieć jakiejś rodzimej interpretacji. Jak to w brytyjskich gatunkach bywa, widełki stylu są całkiem spore i zostawiają piwowarowi pole do popisu. Mianem old ale określane są trunki mieszczące się gdzieś pomiędzy tradycyjnymi, brytyjskimi piwami górnej fermentacji, a mocniejszymi barley wine. Przeważnie są to piwa dojrzewające, które powinny swoje odleżeć. Najlepiej w jakiejś beczce, która odda nieco swojego "drewnianego" smaku i aromatu. Dopuszczalne są również wszelakie dodatki, jak na przykład cukier.

Browar Birbant trzymał się wytycznych stylu i bardzo dobrze, w końcu mowa tu o statecznym angliku. Oprócz słodów do piwa trafił cukier muscovado i chmiel East Kent Golding, a całość przefermentowano drożdżami WLP022 Essex Ale Yeast. Piwo cierpliwie czekało na swoją kolej od lutego, kiedy to trafiło do leżakowania wraz z płatkami dębowymi. Nie jest to żaden narwaniec w amerykańskim stylu, wiec wywietrzenie aromatu raczej mu niestraszne. 

Old Ale ma kolor ciemnej miedzi, a pod światło mieni się szlachetnym rubinem. Piana jest za to bardzo nietrwała i szybko redukuje się do pierścienia wokół ścianek szkła, co jednak w anglikach szczególnie mi nie przeszkadza. 

Wszyscy, którzy twierdzą że angielskie style to tylko nuda i karmel, po powąchaniu Old Ale napluliby sobie w swoje hipsterskie brody. Aromat piwa Birbanta to poezja - wyraźne nuty ciemnego chleba, suszonych owoców i toffi mieszają się z zapachem ziemi, ziół i mokrego drewna. Karmel oczywiście też występuje, jakżeby inaczej, podobnie jak nieco przyjemnych nut alkoholowych.

Pierwsze wrażenie w ustach to wysoka pełnia i aksamitność tego treściwego, gęstego piwa. Podkreśla je dość niskie wysycenie, które do takich piw wyjątkowo dobrze pasuje. Smak początkowo wydaje się słodowy i karmelowy, ale to tylko pozory, bo po chwili do głosu dochodzi nuty orzechów, whisky i drewna, rozpoznawalny dla każdego, komu zdarzyło się trzymać w ustach drewnianą deseczkę. Tylko nie pytajcie po co i dlaczego... Na finiszu pojawia się wyraźny, nieco drapiący w przełyk alkohol i garbnikowa, ściągająca goryczka. 

Old Ale to zdecydowanie nie jest piwo lekkie, łatwe i przyjemne. Słodowy charakter i rozgrzewająca moc wynikająca z niemałego woltażu, sprawiają że piwo doskonale nada się za to do sączenia w deszczowy i chłodny wieczór. Zdecydowanie polecam i biegnę kupić następną butelkę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz