O ile ciemne piwa, uwarzone przez kontraktowców z Kraftwerku, spotkały się raczej z ciepłym przyjęciem, to browar wciąż miał coś do udowodnienia w kwestii piw jasnych. Panzerfaust według wielu okazał się niewypałem, być może to M16 będzie więc bronią, która pomoże Ślązakom pokonać ciążące nad nimi fatum.
Tym razem Kraftwerk nie daje pola do popisu żartownisiom, którzy mieli używanie przy okazji premiery Panzerfausta. Trochę szkoda, zabawnie byłoby gdyby piwo nazywało się na przykład HK G36. Ślązacy tym razem zwrócili się jednak ku Ameryce i nazwę swojego piwa zaczerpnęli z dorobku tamtejszej techniki wojskowej. M16 to broń na pewno znana nie tylko fanom militariów, ale i filmów czy komputerowych gier wojennych.
No właśnie, Wietnamie. To właśnie tam swój debiut bojowy (z kronikarskiego obowiązku dodam, że niezbyt udany) zaliczył karabin M16. Tymczasem browar Kraftwerk do uwarzenia piwa użył chmieli Sticklebract, Rakau, Galaxy i Kohatu, pochodzących z Australii i Nowej Zelandii, a więc krajów, które geograficznie są od Wietnamu całkiem odległe. I w tym momencie mógłbym zacząć się czepiać, gdyby nie pewien nietypowy dodatek. Otóż w piwie M16 znalazła się trawa cytrynowa, bardzo popularna w Azji południowo-wschodniej i często tam wykorzystywana, głównie w kuchni. Byłem przy okazji bardzo ciekawy, w jakim stopniu dodatek ten, znany raczej z wietnamskich restauracji, wpłynie na aromat piwa, a także czy zapach trawy wybije się ponad tropikalną owocowość chmieli rodem z antypodów.
Piwo okazuje się mieć kolor gdzieś pomiędzy ciemnym złotem, a głęboką pomarańczą. Jest też wyraźnie zmętnione. Buduje się nad nim biała piana, która może nie jest szczególnie wysoka, ale za to zbita, kremowa i bardzo trwała. Konsystencją przypomina wręcz ubitą śmietanę.
Smak M16 to prawdziwa eksplozja owoców. Są tu i brzoskwinie i mango, a także spora dawka cytrusów. Słody są zepchnięte zupełnie na dalszy plan, wobec czego piwo od początku do końca jest wyraźnie wytrawne. Owocowość daje o sobie znać jeszcze w goryczce, która ma grejpfrutowy charakter, jest mocna i zdecydowana, ale nie zalega na języku. Dzięki wytrawności i wspomnianej goryczce, M16 jest bardzo orzeźwiające, wpasowując się w sam raz w panującą za oknem aurę. To piwo wydaje się wprost idealne na nadchodzące, coraz cieplejsze, wiosenne dni i w najbliższej przyszłości chętnie je powtórzę.
Ogółem, w przeciwieństwie do swojej militarnej inspiracji, piwo browaru Kraftwerk to konstrukcja bardzo udana, o mocno owocowym charakterze i świetnych właściwościach orzeźwiających. Jeśli mowa o tej wersji M16, zdecydowanie jestem zwolennikiem swobodnego i powszechnego dostępu do broni.
0 komentarze:
Prześlij komentarz