poniedziałek, 9 marca 2015

Piwo po estońsku - więcej chmielu!


Estonia kojarzy się fanom kraftu z... cóż, właściwie z niczym. Nie oznacza to oczywiście, że piwna rewolucja nie dotarła i tam. Dzisiaj kilka słów o mojej estońskiej wyprawie i tamtejszym piwie.


Przez długi czas obawiałem się, że w ogóle nie będę miał czego próbować. Do Estonii jechałem bynajmniej nie w celach turystycznych i nie miałem nawet za bardzo czasu rozglądnąć się za dobrym piwem. Na szczęście na ostatnim przystanku w Tartu, urokliwym mieście akademickim, znalazłem w końcu miejsce gdzie mogłem zaopatrzyć się w tamtejsze piwa rzemieślnicze.


Ale od początku. Estonia jest państwem w którym ścierają się żywioły rosyjski i skandynawski. Na szczęście w tamtejszych piwiarniach dominuje żywioł niemiecki ;) Germańskie wpływy kulturowe są tam wciąż żywe co widać szczególnie w barach. Dość powiedzieć, że w jednej z piwiarni, w bogatym w niemieckie piwa menu, znalazłem doskonale znanego Rauchbiera ze Schlenkerli.

Jednak Estończycy nie gęsi i swoje piwo mają (czy jakoś tak). Najpopularniejszą marką piwa jest tam Saku - mający w swoim portfolio lagera, ciemnego lagera, lagera "dla dynamicznych", lagera dla kobiet i zapomniałbym - lagera. Po głębszych poszukiwaniach w internecie okazało się, że browar warzy tez porter i bocka ale nie było mi dane znaleźć ich na sklepowych półkach. Nic ciekawego, klasyczna oferta dużego browaru. Zresztą połowa tego interesu należy do Carlsberga.

Nas najbardziej interesuje jednak rzemiosło. Przed podróżą przygotowałem się i poszukałem w internecie kilku estońskich kraftowych browarów. Do najlepszych i najbardziej znanych należą Pohjala, Puhaste i Ollenaut. Udało mi się znaleźć tylko piwa z tego ostatniego browaru, więc posłużyły one niejako za reprezentanta estońskiego kraftu.

Ollenaut w wolnym znaczeniu znaczy tyle co "piwonauta". Warzy on cały szereg piw w różnych stylach, oferta jest właściwie taka jak w każdym minibrowarze - różne rodzaje ale, piwa ciemne: stouty i portery, a także piwa przyprawowe i gruity. Z dostępnych piw wybrałem Vanaeit (wheat IPA), Vanamees (rye IPA) i Suitsu Porter (porter wędzony). Piwa sprzedawane są w butelkach 330 ml.




Pszeniczne IPA to piwo o barwie ciemnego złota z biała pianą, która pozostawia koronkę na szkle. W aromacie i smaku poprawne nuty bananowe, cytrusowe i również lekko przyprawowe. Mimo, że to jednak IPA, goryczka nie jest za bardzo inwazyjna, ma też nieco dziwny posmak jakby pochodzący "z chłodni". Ogólne odczucia całkiem niezłe. Piwo jest orzeźwiające chociaż w goryczce wyraźnie wyczuwalna jest wada, może użyto starego chmielu?




Vanamees czyli żytnie IPA ma barwę ciemnej miedzi, niemal brązu. Piana ledwo dostrzegalna. To piwo również prezentuje się w smaku całkiem nieźle. Dobrze wyczuwalna jest, charakterystyczna dla żyta, oleistość i gładkość. Poza tym obecne są aromaty chlebowe, karmelowe i ziemiste. Goryczka jest raczej średnia, w takim piwie zdecydowanie mogłaby być wyższa.  Ogólnie bez większych wad, przy tym piwo jest bardzo pijalne. 

Porter wysłałem do lochu, może spróbuję go jesienią. Ogólnie wrażenia po degustacji estońskiego kraftu mam dobre. India pale ale to styl, który właściwie wszędzie smakuje przecież podobnie, a Estończycy nie dodają raczej do swoich piw udziwnionych dodatków. Jedyną większą różnicą jest fakt, że estońskie piwa są wyraźnie mniej chmielone niż nasze. Nie wiem z czego to wynika - być może konsumenci w Estonii są jeszcze mniej chętni gorzkim piwom niż w Polsce. Cóż, to kwestia trendów. W tamtejszym klimacie, gdzie jest raczej zimniej niż w Polsce, chętniej pije się piwa ciemniejsze: stouty, portery i koźlaki. Piwna rewolucja rozwija się w Estonii trochę leniwie, ale pierwsze kroki zostały poczynione i jeżeli mocniej chmielone piwa trafią w gusta chociaż garstki konsumentów, piwne rzemiosło może mieć jakąś przyszłość również w tym nadbałtyckim państwie. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz