środa, 18 marca 2015

Beer City Krak I - konserwatywne skrzydło rewolucji


Beer City weszło na rynek z dość odważnym planem - warzenie piw w stylach nierewolucyjnych. Browar obrał drogę niełatwą, bo jego piwa będą zestawiane z klasykami w swoich gatunkach, a ewentualnych błędów nie uda się przykryć wiadrem amerykańskiego chmielu. 

Pierwsze piwo Beer City zowie się Krak, ale w przeciwieństwie do Cracka, warzonego swego czasu przez Pracownię Piwa, nie jest to stout, a angielskie IPA. W składzie nie znajdziemy więc chmielu zza oceanu, a rodzimą Iungę i wyspiarski Fuggles, czyli dość popularny w piwach brytyjskich chmiel aromatyczny. Ciekawa jest sprawa, dodanej do nazwy piwa, rzymskiej cyfry I. Otóż, twórcy browaru postanowili na etykietach oznaczać numer warki, co według mnie jest pomysłem całkiem ciekawym, natomiast może się w przyszłości okazać niepraktyczne. Zwłaszcza, jeśli Beer City będzie warzyć to piwo długo, czego browarowi oczywiście życzę. 

Twórcy Beer City to z wykształcenia historycy, co tłumaczy i styl etykiety i pojawiający się na kontrze cytat z kronikarza Hartmana Schedela dotyczący piwnych tradycji mieszczan krakowskich. Butelka, moim zdaniem, ładnie się prezentuje i wyróżnia na tle nowoczesnego wzornictwa, królującego na półkach polskich sklepów z piwem. Ale mogę nie być obiektywny - swego czasu uczestniczyłem w ruchu rycerskim i miłość do średniowiecznej sztuki czy architektury pozostała mi do dziś ;)

Po przelaniu do szkła, piwo okazuje się mieć kolor bardzo mocnej herbaty. Piana, mimo najszczerszych chęci, nie chciała się zbudować i bardzo szybko znikła niemal całkowicie.

W aromacie, jak to w angielskich IPA bywa, nie brakuje karmelu. Na szczęście pojawia się i ziołowo-korzenny akcent chmielowy, a w tle nuta maślana i jakby delikatne owoce. Aromat nie jest jednak szczególnie intensywny i każdy kto liczy na zmasakrowanie nozdrzy, srogo się zawiedzie.

Karmelowa słodycz pojawia się również w smaku, ale karmelki płynnie przechodzą w nutę ziołowo-trawiastą. Goryczka nie jest szczególnie wysoka, ale wyraźnie odznacza się na finiszu. Wiele więcej o smaku tego piwa napisać nie można, bo i najzwyczajniej niewiele się w nim dzieje. 

Krak jest piwem niezbyt zajmującym i wymagającym, ale, co za tym idzie, nie wymaga specjalnego skupienia i koncentracji. Czyli jako tło spotkania w multitapie nada się całkiem nieźle, choć trudno jest się tym piwem delektować i niektórzy mogliby je uznać za po prostu nudne. Taka już chyba uroda angielskiego IPA. Mam jednak wrażenie, że Freddie wypadł nieco lepiej.

Zostawiając już Kraka - kilka słów o kolejnym piwie browaru, którym ma być klasyczny, niemiecki altbier o nazwie... Wit, która może przecież zmylić niektórych piwoszy. rozumiem, że chodzi tu o postać Wita Stwosza, który był w końcu Niemcem z krwi i kości, jednak wydaje mi się, że szansa na uwarzenie witbiera o ciekawej nazwie i interesującym kontekście historycznym właśnie ominęła Beer City przejeżdżając gdzieś po obwodnicy piwnego miasta. A przecież innych, inspirujących odniesień "niemieckich" w bogatej historii Krakowa by nie zabrakło.


0 komentarze:

Prześlij komentarz