środa, 10 grudnia 2014

Ciechan AIPA - Umarł król, niech żyje...


Król? Ciechan Grand Prix odchodzi w niesławie. Początkowo było to piwo świetne, ale wraz z kolejnymi warkami forma zaczęła wyraźnie spadać. Doszło też do sporu z Czesławem Dziełakiem, twórcą oryginalnej receptury. Ostatecznie, końcowe warki tego piwa były zupełnie niepijalne i smutno zalegały na sklepowych półkach.

Prawa do warzenia Grand Prix w końcu na szczęście wygasły. Wielu spekulowało na temat rychłego uwarzenia przez Ciechana własnego IPA w amerykańskim stylu i cóż, nie minęło wiele czasu, kiedy takie właśnie piwo pojawiło się w sklepowych półkach. Co bardziej złośliwi wysnuli z tego teorię, jakoby nieprzypadkowo jakość ostatnich warek Grand Prix była aż tak słaba. Ile w tym prawdy? Zapewne tyle co zwykle w teoriach spiskowych.

Chcąc nie chcąc, musiałem więc przyjrzeć się Ciechanowi AIPA w kontekście jego bezpośredniego poprzednika. Moje oczekiwania były duże, w końcu pierwsze warki Grand Prix należały do najlepszych polskich AIPA jakie kiedykolwiek piłem. Niezależnie czy z beczki, czy z butelki, piwo sygnowane nazwiskiem Czesława Dziełaka zawsze spełniało pokładane w nim nadzieje. Jednocześnie obawiałem się, czy Ciechan nie pójdzie na przysłowiowe skróty, po prostu kopiując recepturę Grand Prix, albo czy nie przytrafią się problemy z kontrolą jakości, jak to czasem bywa w browarach Marka Jakubiaka (o kontrowersjach związanych z tą postacią możecie przeczytać tutaj). 

Na pierwszy rzut oka, Ciechan AIPA nie różni się właściwie niczym od swojego poprzednika. Etykieta jest identyczna, zastąpiona została jedynie nazwa! Nie podoba mi się taki krok, sugerujący jawną chęć podczepienia się pod popularność Grand Prix. Na szczęście powtórki nie mamy w przypadku surowców użytych przy warzeniu piwa.

W przypadku AIPA zwiększono ekstrakt początkowy z 15,5% do 16,5% wag. pozostawiając alkohol na tym samym poziomie 5,4% obj. Pamiętacie co to oznacza? Tak jest, teoretycznie piwo powinno być dzięki temu nieco pełniejsze. Użyto nieco innych słodów, a także niektórych chmieli, jednak nie są to zmiany rewolucyjne w stosunku do poprzednika. 


Piwo ma ładną bursztynową barwę i nie jest do końca przejrzyste, czyli jest jak najbardziej zgodne ze stylem. Pozytywnie zaskakuje gruba, gęsta piana która zdobi szkło i w czasie picia opada do niewielkiego kożuszka. Można rzec, że pod względem wizualnym Ciechan AIPA wypada perfekcyjnie.

W zapachu z kolei, piwo charakteryzuje się wyraźnymi aromatami chmielowymi. Dominują tutaj cytrusy, owoce tropikalne, ale też sporo jest nut żywicznych i iglastych. Takie żółto-zielone zapachy są typowe dla AIPY. Na tej ładnej palecie widzę maleńką plamkę, w postaci lekko wyczuwalnej nuty rozpuszczalnika. Trzeba się jej naprawdę długo doszukiwać i kiedy o niej zapomniałem, zupełnie nie przeszkadzała w piciu.

Pierwszy łyk i... nie jest źle! Karmelowa słodycz miesza się z cytrusową kwasowością. Niestety po tym niezłym wstępie atakuje goryczka, może niezbyt intensywna, ale wyraźnie ziołowa i alkoholowa. Nie jestem wrażliwcem i lubię gorzkie piwa, ale zdecydowanie preferuję goryczkę o bardziej cytrusowym odczuciu. Wydaje mi się, że wysycenie jest nieco za niskie, choć być może czepiam się już szczegółów.

Trzeba przyznać uczciwie, że postęp w stosunku do ostatnich warek Grand Prix jest znaczny. Do poprawki jest niezbyt udana goryczka, martwi też obecność wad sygnalizujących kłopoty z kontrolą jakości. Mimo wszystko, po przełknięciu kilku łyków, da się do tego piwa przyzwyczaić i nawet czerpać przyjemność z jego picia

Czyżby więc nowy król? Na dzień dzisiejszy - niekoniecznie. Całkiem przyjemna AIPA z szansą na bycie bardzo smacznym i łatwo dostępnym piwem - i owszem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz