niedziela, 14 grudnia 2014

Gdzie nie bywać - Cafe Bar bla-bla

Multitapy rosną nam ostatnio jak grzyby po deszczu, przynajmniej w Warszawie. Z ilością coraz częściej nie idzie niestety jakość. Ostatnio miałem pecha trafić do jednego z takich miejsc, do którego raczej niechętnie powrócę.

Idą święta, niedługo wszyscy znajomi rozjadą się do domów i spotkamy się dopiero w przyszłym roku. Trzeba było więc zorganizować jakieś spotkanie. Koleżanki bardzo chciały napić się grzanego wina, więc wszystkie "tradycyjne" multitapy odpadały, a znalezienie miejsca na piątkowy wieczór w centrum stolicy nie jest wcale łatwe. 

Na ratunek przyszedł lokal pod dość dziwną nazwą Cafe Bar bla-bla. Jak się okazało, było tam i kraftowe piwo i grzane wino, a także drinki, czy zwykłe koncernowe lagery. Jak dla mnie to trochę pomieszanie z poplątaniem, ale w końcu zdecydowaliśmy, że zarezerwujemy tam stolik. W końcu każdy będzie miał coś dla siebie, prawda?

fot. Cafe Bar bla-bla

Przyznam, że przed wyjściem nie sprawdzałem tablicy dostępnych piw. To był błąd. Gdybym to zrobił w życiu bym się do tego multitapu nie wybrał. Kiedy weszliśmy do środka i podeszliśmy do baru, wysokość cen po prostu zbiła mnie z nóg. 18 zł za Deep Love? Tyle samo za Pal Licho? Rozumiem, że to centrum Warszawy, ale tutaj ceny wywindowane są już do absurdalnego poziomu.

Czara goryczy przelała się jednak później. W pewnym momencie skończyło się jedno z piw, a na jego miejscu został podłączony Too young to be Herod. Dzień przed oficjalną premierą. Za 25 zł. Przyznam, że szczęka mi opadła. Następnego dnia tego piwa można się było napić choćby w Hopsters (tam odbyła się oficjalna premiera), pobliskich Kuflach i Kapslach, czy w Piwnej Sprawie (do której udało mi się na moment wpaść). Oczywiście sporo taniej. 

Cała ta sytuacja skłoniła mnie do kilku przemyśleń. Przede wszystkim, takie połączenie multitapu ze zwykłym barem wydaje się dość dziwne. Próba dogodzenia każdemu nie jest łatwa i zwykle nie wychodzi lokalowi na dobre. Czy nie lepiej skupić się na samym piwie kraftowym, albo samych kolorowych drinkach? Albo na Książęcym, które oczywiście też jest w ofercie?

Rozumiem, że w Cafe Bar bla-bla pozazdrościli popularności pobliskiemu Piw Pawowi czy Kuflom i Kapslom i po prostu zainstalowali kilka kranów, żeby trochę z tego sukcesu zgarnąć dla siebie. Pewnie, biznes to biznes, jednak porządny multitap to nie tylko krany, ale też podejście i pewna wiedza na temat rzemieślniczego piwa. "Przedpremierowe" podłączenie Too young to be Herod dowodzi, że w Cafe Bar bla-bla nikt takiej wiedzy nie posiada. A to bardzo źle o tym miejscu świadczy.

[Okej, fragment o jakości obsługi usunąłem, Zdania na temat nadgorliwych sprzedawców nie zmieniam, ale forma mogła być zbyt ostra. Nauka z tego taka - zakładajmy dobrą wolę innych i nie czepiajmy się niepotrzebnie]

0 komentarze:

Prześlij komentarz