Dziś w cyklu piwne święta coś bardziej smakowego. Xmas Rye od Doctor
Brew to przyprawowe piwo jednoznacznie kojarzące się z klimatem świąt Bożego
Narodzenia. Jak wypadła degustacja?
Doctor Brew znany jest z bardziej
luzackiego podejścia do tematu piwowarstwa. Kreuje się na nieco zawadiacki
browar z rockandrollowym zacięciem. Ich piwa trzymają zazwyczaj wysoki poziom i
na kolejne premiery birofilski światek zawsze czeka z niecierpliwością.
Jak każdy poważny browar Doctor
Brew nie mógł odpuścić świąt. W tym roku postawił na żytnie piwo świąteczne z
dużą ilością przypraw. Tych jest naprawdę sporo: curacaco, cynamon, goździk,
kardamon, anyż i gałka muszkatołowa. Oczywiście przyprawy nie są najważniejszym
składnikiem piwa, ale jak się zaraz przekonacie w tym piwie mają wielkie
znaczenie.
Do uwarzenia piwa użyto słodu
pilzneńskiego, żytniego, karmelowego i czekoladowego. Nachmielono je
australijskimi chmielami: Ella i Galaxy. Co ciekawe po krótkim researchu w
internecie dowiedziałem się, że istnieją dwa rodzaje tego piwa – jeden z nich jest
chmielony na zimno. Rozpoznać to można właściwie tylko po dacie ważności. Mi
trafiła się wersja chmielona na zimno. Xmas Rye ma 7, 5 % alkoholu z 18 %
ekstraktu. Goryczka na poziomie 48 IBU.
Piwo – jak na doktorów przystało –
jest lekko mętne. Xmas Rye ma ciemnobrązowy, brunatny kolor. Piana jest beżowa,
drobnopęcherzykowa, jednak nie ma jej zbyt wiele i po krótkim czasie staje się
tylko symboliczna.
Po otwarciu butelki od razu daje
się wyczuć mocny aromat przyprawowy – oczywiście jak na piwo świąteczne złożony
skład przypraw przywodzi na myśl piernik. Najmocniej wyczułem zapach kardamonu
i gałki muszkatołowej. Dalej wyczuwam ziołowe aromaty wywodzące się z chmielu. Trzeba przyznać, że ta mieszanka robi wrażenie. Zwłaszcza ta ostatnia dodaje piwu nieco ostrości. Dalej
przebijają zapachy goździku. Słód jest zaledwie wyczuwalny a szkoda, bo aż
chciałoby się poczuć czekoladowość i karmelowość.
Smak powala już przy pierwszych
łykach. Silne nuty przyprawowe dają o sobie znać już od razu. Przede wszystkim goździk,
który mile łechce podniebienie. Gałka muszkatołowa dodaje piwu ostrości, które
pozostaje pewien posmaczek na języku. Do
tego wszystkiego dochodzi chmielowa goryczka, która w tej wersji jest bardzo
dobrze wyczuwalna. Przyprawy są faktycznie bardzo agresywne i dla niektórych
mogą być zbyt nachalne. Na dalszym planie pojawia się dziwny smak, którego nie
mogę zbytnio zidentyfikować. Nie był on jednak najprzyjemniejszy. Być może jest
to efekt eksperymentowania z anyżem. Da się też wyczuć aksamitność żytniego słodu.
Xmas Rye w wersji chmielonej na
zimno jest piwem bardzo bogatym w smaku. Na „świąteczną bazę” nachodzi tutaj
jeszcze „chmielowa nadbudowa”. Silne nuty przypraw i całkiem konkretna goryczka
sprawia, że piwo jest bardzo ciekawe i niecodzienne – nawet jak na piwo świąteczne.
Taki mariaż chmielu i przypraw nie każdemu może się spodobać – przyznaję, że
przez kilka pierwszych łyków ciężko mi było się przyzwyczaić do tego
połączenia. Jednak z czasem było już coraz lepiej. Resztę wypiłem już z dużą
przyjemnością. Xmas Rye na pewno jest piwem godnym polecenia na świąteczny czas.
Jeśli więc zdążycie jeszcze dzisiaj do sklepu to bez zbędnego zastanawiania się
możecie je brać.
0 komentarze:
Prześlij komentarz