sobota, 20 grudnia 2014

Same Krafty - krany na starówce


Do Warszawy przyjechałem już ponad pięć lat temu i do tej pory bardzo rzadko odwiedzałem tutejszą starówkę. Czasem jakiś spacer, czasem przyjazd dalszej rodziny, ale nigdy nie miałem motywacji żeby zaglądać do tutejszych knajp. Starówka kojarzyła mi się raczej z niezbyt ciekawymi miejscami i wysokimi cenami. To się jednak zmieniło.

Zmieniło się wraz z otwarciem 18 grudnia multitapu Same Krafty, usytuowanego na ulicy Nowomiejskiej 10, a więc właściwie w samym sercu starówki. Odnaleźć lokal nie jest trudno - do wejścia zachęcają wystawione na zewnątrz krany, w dodatku z etykietami dostępnych piw. Niestety nic z nich nalać sobie nie można ;)


W środku wszystko wygląda naprawdę ładnie, a wnętrze jest jasne i dość przestronne w porównaniu do innych multitapów. Jest gdzie usiąść większą grupą, można też rozlokować się przy barze, słowem czego dusza zapragnie. Na osobną wzmiankę zasługuje świetna tablica, która zdecydowanie wybija się ponad multitapowy standard czarnej tablicy zapisanej kredą. Wygląda super i jest dobrze widoczna dla klientów, choć w razie konieczności zmiany piwa będzie chyba wymagać sporo akrobacji.


Na otwarcie przygotowano wiele naprawdę ciekawych piw i to w cenach, które nie przewyższały warszawskiego standardu. Wybierać można z dziesięciu kranów, a także z lodówek, w których znalazły się piwa nie tylko z Polski ale i z zagranicy. Myślę, że wybór był na tyle duży, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Świetnym pomysłem było wypełnienie jednej z półek naszym skarbem piwnym - porterami bałtyckimi. Zwłaszcza, że to przecież starówka, czyli miejsce na co dzień pełne zagranicznych turystów, wśród których można promować polskie piwowarstwo.


Ja skusiłem się na premierowe piwo browaru Spirifer - Haka, czyli rye IPA nachmielone nowozelandzką odmianą Kohatu. O ile poprzednie piwa tego browaru nie zrobiły na mnie większego wrażenia, tak Haka mogę z czystym sumieniem polecić. Skusiłem się też na Oyster Kiss, czyli ostrygowy stout Piwnego Podziemia. Nigdy wcześniej nie próbowałem tego stylu i muszę przyznać, że ten delikatny, mineralny i słony posmak robi spore wrażenie. 

Oprócz piwa, Same Krafty oferują też jedzenie. Do wyboru są nie tylko typowe przekąski, ale też burgery czy pizza. Miałem okazję spróbować naprawdę dobrego burgera i to w rozmiarze, który dał radę zaspokoić mój nieposkromiony głód na mięso. Podczas otwarcia największy szał zrobiły jednak kiszone orzechy własnej roboty. Brzmi niewiarygodnie ale były naprawdę pyszne! 

Oyster Kiss z browaru Piwne Podziemie
Dla tych co piwa pić nie mogą bądź nie lubią (choć moim zdaniem takich osób nie ma, są tylko takie które właściwego piwa jeszcze nie poznały ;)) jest cydr i napoje bezalkoholowe. Nikt więc nie powinien czuć się pokrzywdzony.

Na otwarciu pojawił się też słynny i tajemniczy pils za 3 złote ;)
Niestety, tego wieczora musiałem opuścić Same Krafty dość szybko. Czwartek to niby mały piątek, ale jednak obowiązki wzywały, a w planach miałem jeszcze krótką wizytę w Piwnej Sprawie (napiszę i o niej, obiecuję!). 

Sądzę, że Same Krafty mają szansę odnieść spory sukces. Lokalizacja, ciekawe menu, świetny wybór piw i dobre ceny to elementy, które sprawiają że jest to miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia. Ja z pewnością pojawię się tam jeszcze nie raz!

0 komentarze:

Prześlij komentarz