sobota, 15 listopada 2014

A ja pale ale - APA po sezonie

Browar Pinta pracuje na miano hipstera polskich browarów rzemieślniczych. Gdy nadchodzi zima i wszystkie browary zaczynają warzyć ciemne piwa, Pinta poszła pod prąd i zrobiła american pale ale. To pójście wbrew pogodowym trendom wyszło im jednak na dobre.

Pinta jest jednym z najpopularniejszych polskich browarów rzemieślniczych, (jeśli w ogóle można mówić o popularności takich browarów). Każde nowe piwo wypuszczane przez browar z Zarzecza jest niecierpliwie wyczekiwane. Tak było i tym razem. Piwo ma swoją oficjalną premierę na odbywającym się w ten weekend na Poznańskich Targach Piwnych, na których niestety nie mogę być. Na szczęście piwo jest też już dostępne w sklepach, więc gdy tylko pojawiła się informacja, że w moim ulubionym sklepie piwnym (nie, nie powiem jaki to ;) pojawiła się APA od Pinty od razu do niego pognałem – tak szybko, że sprzedawca nie zdążył jeszcze nakleić ceny na butelkach.

Etykiety Pinty zawsze dobrze wyglądają i nie inaczej jest tym razem. Zielono-żółte barwy przypominają minione, ciepłe letnie dni a szyszki chmielowe podkreślają jak ważny jest ten składnik i jak wiele wnosi do piwa – zwłaszcza do american pale ale.

Zajmijmy się jednak samym piwem. W jego skład wchodzą słody: Weyermann, pale ale, diastatyczny, jęczmienny i Caraamber. Użyto chmielów: Columbus, Chinook, Casacade, SImcoe. Zadano drożdży Safale US-05. Piwo ma 12 stopni Blg, które odfermentowało do 4% alkoholu. Goryczka na poziomie 41 IBU.


Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po nalaniu piwa do szkła to fakt, że piwo jest dość mętne. Szklankę umyłem dokładnie, więc nie wydaje mi się, żeby miała na to wpływ pozostałość wody tym bardziej, że na ściankach nie odkładały się bąbelki. Piwo jest koloru ciemnego złota, można jednak mieć czasem wrażenie, że jest nawet nieco bursztynowe. Piana średniej wysokości, biała i tak kremowa, że niemal pozbawiona pęcherzyków, które jeśli są to bardzo drobne.

W aromacie piwa dają się wyczuć owoce tropikalne, a w dalszej kolejności zapach żywicy i cytrusów. Jest, więc tak jak powinno być – amerykańskie chmiele robią swoje. Aromat jest mocny i słodki. Podstawa słodowa również jest lekko wyczuwalna.

Pierwsze wrażenia po wypiciu kilku łyków – spora wytrawność. Jednocześnie piwo nie jest zbyt nagazowane, co sprawia, że jest faktycznie lekkie. Goryczka jest bardzo wyraźna i wysoka jednak trwa dość krótko. W smaku czuć chmielowość odpowiednią dla amerykańskich chmieli i słodowość, a estry owocowe są zaledwie lekko wyczuwalne. Nie ma w nim zbyt wiele treści. Smak w ustach jest równomierny - nie można wyróżnić jakichś konkretnych nut na początku lub na finiszu, oczywiście oprócz słabnącej goryczki. Chmielowość i słodowość utrzymują się od początku do końca.


A ja pale ale jest bardzo przyzwoitym przedstawicielem stylu APA, jednak zdecydowanie nie najlepszym. Piwo może być fajną odskocznią od pitych w tym sezonie piw ciemnych. Niestety, dość spora wytrawność może odrzucić niektórych koneserów piwa. Pinta przewracając nieco kalendarz wprowadziła trochę zamieszania tym piwem i być może z tego względu nie będzie ono na tyle docenione na ile zasługuje. Mimo wszystko, wypicie go sprawiło mi przyjemność i mogę je bez wątpliwości polecić. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz