sobota, 22 listopada 2014

In-Heat Wheat Hefeweizen – Bawaria po amerykańsku

Po zdegustowaniu A ja pale ale z Pinty idę dalej wbrew pogodowym trendom i sprawdzam dzisiaj typowo letnie piwo – In-Heat Wheat Hefeweizen z amerykańskiego browaru spod znaku Latającego Psa. Flying Dog jest jednym z najbardziej znanych w Polsce amerykańskich browarów rzemieślniczych. Pora abyśmy i my przekonali się o walorach jego piw.

Flying Dog wziął swój początek od pubu o tej samej nazwie założonego przez George’a Stranahana w Aspen w Colorado w 1990 r. Niedługo później wraz ze swoim wieloletnim przyjacielem Richardem McIntyre, dobudował do pubu browar, który przy okazji był pierwszym browarem – jak nazwalibyśmy go dzisiaj – restauracyjnym, w regionie Gór Skalistych. W 1995 r. okazało się, że browar potrzebuje więcej miejsca, więc przeniesiono się do Denver.

Ciekawa jest też historia nazwy browaru. W 1983 r. Stranahan wraz z grupą przyjaciół wspinali się na szczyt K2 w Himalajach. Amerykanie wiedli ze sobą Szerpę, jako przewodnika. Jednak w wyniku niezrozumiałego sporu Szerpa opuścił grupę. Stranahanowi i jego przyjaciołom udało się zejść z gór bez szwanku. Krótko potem trafili do hotelu Flashman w Rawalpindi w Pakistanie. Na ścianie hotelu znajdował się obraz, na którym namalowano latającego psa (lub sforę psów, które wyglądały jakby właściwie latały). Stranahanowi obraz utkwił w pamięci i zainspirował go do nadania takiej a nie innej nazwy swemu browarowi.

Zajmijmy się jednak samym piwem. Na etykiecie przedstawiony jest – jak nie trudno się domyślić – pies. Bynajmniej jednak nielatający, ale jego wyraz pyska i ślepia wskazują na to, że coś z nim nie tak. Cóż, może przymiotnik „flying” ma tutaj ukryte znaczenie ;). Całość wydaje się jednak zbyt chaotyczna, na pewno etykiecie nie pomaga wielość czcionek i kolorów użytych do zapisania nazwy piwa.

Przejdźmy do parametrów piwa. Niestety na etykiecie nie dowiemy się za wiele (oprócz zawartości alkoholu – 4, 7%). Dlatego musiałem sięgnąć do strony internetowej browaru. Do produkcji piwa użyto, więc słodu pszenicznego monachijskiego, dodano niemieckiego chmielu Perle. Goryczka została oznaczona na poziomie 12 IBU, a więc mieści się w wyznaczonych dla tego stylu widełkach.



Piwo jest barwy złotej i ciemnozłotej. Nie jest do końca przejrzyste – raczej opalizujące. Piana niezbyt obfita, biała, drobno- i średniopęcherzykowa. Nie utrzymuje się zbyt długo i nie tworzy koronki. Aromat od razu jednak wskazuje na pszeniczny styl. Z butelki jak również po nalaniu wyczuwa się słodki, lekko bananowy zapach. Na drugim miejscu można wyczuć aromat zbożowy (pochodzący od słodu pszenicznego), niewyczuwalny jest natomiast zapach chmielu. Brak też aromatu fenoli. Poza tym w piwie nie czuć żadnych oznak wadliwości.

W smaku słodycz jest już mniej wyczuwalna. Można wyczuć nuty bananowe i pomarańczowe. Nadal jednak brak fenoli i charakterystycznego dla hefeweizenów aromatu goździków. Występuje tez lekki posmak gumy do żucia. Dopełniają one bananowy smak, który mimo tego jest jednak zbyt mało wyrazisty. Po wypiciu kilku łyków występuje wrażenie orzeźwienia i rześkości. Goryczka – jak można się było spodziewać – jest słabo wyczuwalna. Trzeba też powiedzieć, że piwo jest dość mocno nagazowane.

Trzeba przyznać, że In-Heat Wheat nie jest szczególnie wzorowym przykładem hefeweizena. Brakuje mu kilku charakterystycznych dla tego stylu piwa cech. Piwo sprawdza się, jako piwo orzeźwiające i rześkie. Jednak niewiele w nim treści. Spore nagazowanie sprawia jeszcze, że po wypiciu czujemy się przepełnieni i nie mamy już ochoty na następne piwo. W związku z tym szukając dobrego bawarskiego pszeniczniaka rozejrzyjcie się jednak za czymś innym. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz