czwartek, 23 października 2014

Mason McStout - co za dużo to niezdrowo?

Marcin Chmielarz, zwany Masonem to ważna postać polskiej piwnej rewolucji. To nie tylko bloger i piwowar ale także osoba przez długi czas odpowiedzialna za dobór piw w warszawskim multitapie Chmielarnia. Nic więc dziwnego, że chętnie sięgnąłem po piwo uwarzone według jego receptury w browarze Tarczyn.

Zaczynając od opakowania, gdyż wrażenia estetyczne również są istotne, podoba mi się minimalistyczna etykieta tego piwa, z grafiką przedstawiającą samego Masona z fajką i w czapce w szkocką kratę. Nic nie można zarzucić również kontrze, na której znaleźć możemy wszystkie informacje dotyczące składu, a także idei, która stała za uwarzeniem McStout.

Nie jest to bowiem zwykłe piwo. McStout to wędzony, żytni stout, mocno przyprawiony amerykańskimi chmielami. Takie swoiste trzy w jednym, co sam piwowar podkreśla w opisie swojego wyrobu. Jest to z pewnością piwo bardzo odważne i  pełną gębą nowofalowe, jednak przed spróbowaniem miałem pewne obawy, czy takie połączenie nie okaże się przekombinowane i w efekcie niezbyt pijalne. 

Na zdjęciu dobrze widać głęboką czerń piwa i mało obfitą pianę
Po nalaniu piwa do szkła, okazuje się że obfita początkowo piana dość szybko opada, pozostawiając jedynie niewielki krążek. Ma ona jednak ładny, beżowy kolor i tworzy estetyczny lacing na ścianach kieliszka. Piwo ma głęboki, czarny kolor.

Niełatwo jest ocenić zapach tego piwa, gdyż zmieniał się zależnie od temperatury. Po otwarciu butelki dominowały nuty wędzonych torfem słodów, które były również wyraźnie odczuwalne póki piwo było schłodzone. W połączeniu z delikatnym aromatem czekoladowym i owocami pochodzącymi z amerykańskich chmieli, dawało to niezbyt przyjemne połączenie, kojarzące mi się raczej z zapachem bandaży albo maści niż piwem. Lepiej było po jego ogrzaniu, kiedy na pierwszy plan wyszły aromaty czekolady i owoców.

W smaku początkowo również dominują akcenty dymne i wędzone. Dość intensywna jest goryczka, za którą odpowiedzialne są amerykańskie chmiele. Wraz z postępującym ogrzewaniem, piwo nabrało zdecydowanego smaku gorzkiej czekolady i kawy, zachowując typową dla stoutu kwaskowość i zupełnie nietypową goryczkę. Czuć również swoistą aksamitność wynikającą z użycia żytniego słodu.

Mimo, że lubię w piwach nuty wędzone, a Smoky Joe AleBrowaru to jeden z moich ulubionych stoutów, tak nie jestem w pełni przekonany do tego piwa. Początkowo odrzucił mnie intensywny i niezbyt przyjemny aromat, a dominująca w smaku torfowa wędzonka i goryczka także nie zachęcały do wzięcia kolejnego łyku. Piwo uwolniło swój potencjał dopiero po ogrzaniu, dlatego proponuję pić je w zdecydowanie wyższej temperaturze niż sugerowane od 8 do 10 stopni. 

McStout to piwo nietypowe, które z pewnością nie posmakuje każdemu piwoszowi. To eksperyment, który moim zdaniem, nie powiódł się do końca i zamiast dać w efekcie piwo zbalansowane i pijalne, stwarza wrażenie "przedobrzenia", połączenia zbyt wielu niepasujących do siebie elementów. Czekam z niecierpliwością na kolejne piwa Marcina Chmielarza, jednak do McStoutu raczej już nie powrócę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz