sobota, 15 sierpnia 2015

Premiery Hopium - Sherrylock Holmes i Jean-Hop Vam Damm


Wpadłem wczoraj na chwilę do Piwnej Sprawy na premierę dwóch piw z browaru Hopium. Jak miało się okazać, chwila ta znacząco się przedłużyła. 

Zanim jednak przejdziemy do meritum - chciałbym pogratulować chłopakom z Piwnej Sprawy, którzy wygrali ostatnio konkurs na najlepszą miejscówkę organizowaną przez portal naszemiasto.pl. Zwycięstwo nie jest przypadkowe. Moim zdaniem to właśnie tacy ludzie niosą sztandar piwnej rewolucji w Polsce. Nie zamykają swojego lokalu na wąskie grono znawców, piwnych geeków czy hipsterów, a są otwarci na wszystkich, także tych którzy z piwem rzemieślniczym wcześniej nie mieli do czynienia. I to widać, bo do Piwnej Sprawy przychodzi wielu mieszkańców okolicznych osiedli i całej północnej części Warszawy.

A jak wypadła premiera piw z browaru Hopium? No cóż, ściągnęła niemałe tłumy, a gdy przyszedłem w lokalu nie było już zbyt wiele miejsca. W taki upał nie był to na szczęście problem, gdyż można było swobodnie przemieścić się na zewnątrz, by tam w nieco bardziej rześkiej atmosferze, kontynuować rozmowę. 


Same piwa wypadły niezwykle dobrze. Na pierwszy ogień poszedł Sherrylock Holmes czyli pale ale z dodatkiem wiśni. Aromat zaskakuje połączeniem nut słodowych i wiśniowych, piwo pachnie wręcz jak kompot z dodatkiem karmelu. Browar Hopium wyłamał się nieco z mody na warzenie piw kwaśnych, gdyż ich owocowy ejl nie wykręca twarzy kwasem, a jest jak najbardziej "normalnym", choć oczywiście bardzo owocowym i wytrawnym, piwem. Sherrylock Holmes bardzo mi posmakował i to nie tylko dlatego, że akurat przyszedłem z tonących w upale ulic warszawskich Bielan. Chętnie więc do tego piwa przy najbliższej okazji powrócę.


Drugie piwo, które przygotował browar, było nieco bardziej klasyczne. Jean-Hop Vam Damm to bowiem IPA w amerykańskim stylu. Piwo zaskakiwało swoją łagodnością i zrównoważonym połączeniem smaków słodowych i chmielowych. Goryczka była, jak na styl, dość umiarkowana. Jean-Hop Vam Damm mógłby posłużyć wielu polskim browarom rzemieślniczym za przykład, pokazujący że aby zrobić dobre IPA nie wystarczy wrzucić do kadzi wiadra amerykańskiego chmielu. Jedynym mankamentem piwa był niezbyt intensywny aromat, nad którym warto popracować przy okazji kolejnych warek.

A po spróbowaniu nowości... cóż, nie wypada wychodzić w środku imprezy, prawda? Zwłaszcza gdy z kranów (i nie tylko) leją się takie pyszności. Na przykład leżakowane w beczce po whisky Old Ale z browaru Birbant. Pychota!

Ps Wielkie dzięki dla Michała z blogu Kilka Słów o Piwie za prezent. Obiecuję się odwdzięczyć :)























0 komentarze:

Prześlij komentarz