środa, 24 czerwca 2015

Raport o stanie kraftu # 5 - Odcinek sesyjny


Powracamy po dłuższej przerwie wraz z nową odsłoną Raportu o stanie kraftu! W dzisiejszym odcinku - kowboje, kooperacja, single hop i jedno piwo, które nie dość że nie wpasowuje się w ramy stylu, to na dodatek jest wadliwe. Pojawi się również słynny duch kraftu.

Na początek winien jestem jednak krótkie wyjaśnienie tej ciszy, która zapanowała ostatnio na blogu. Klucz tkwi oczywiście w tytule wpisu, który wbrew pozorom nie dotyczy piw sesyjnych, a sesji egzaminacyjnej, która co roku zaskakuje studentów niczym zima drogowców. Na szczęście do września z egzaminami spokój i można z czystym sumieniem zająć się piwem.

A butelek oczekujących na zrecenzowanie trochę się przez ten czas nazbierało. Dlatego dzisiejszy wpis będzie niejako wyłomem od zasady, że w tekstach z tego cyklu pojawiają się jedynie piwa, z którymi miałem już do czynienia wcześniej. Tym razem zasada ta odnosi się wyłącznie do jednego trunku - Bass Reeves produkcji Faktorii. Dołączą do niego piwa których jeszcze nie było dane mi próbować. Na pierwszy ogień pójdzie Orzesz ku..., uwarzone wspólnymi siłami browaru Bednary i Piwoteki, następnie zmierzymy się z Urwisem, debiutem browaru Hulaj Dusza, a na koniec udamy się na Olimp aby sprawdzić formę boskiego Apollo.

Orzesz ku... - Bednary/Piwoteka



Orzesz Ku... to piwo faktycznie pachnie jak orzech! Zagadka intensywności zapachu zostaje rozwiązana, kiedy spojrzymy na skład, w którym obok słodu, chmieli i drożdży widnieje aromat orzechowy. Nie wiem czy jest to aby zgodne z duchem kraftu, ale szczerze mówiąc, nieszczególnie się tym przejmuję. Zwłaszcza, że zapach piwa jest bardzo zachęcający. Orzechy oczywiście dominują, ale pojawiają się też nuty kojarzące się z przypieczonym ciastem, słodkim alkoholem i wanilią. W smaku orzeszki także pełnią główną rolę, a piwo przez swoją gęstość i aksamitność przypomina trochę niezbyt słodki likier. Brak słodyczy działa w tym przypadku zdecydowanie na plus, a palone słody nadają piwu nieco kwaśności, dobrze komponującej się z przyjemną, orzechową goryczką. Godne polecenia nie tylko dla wiewiórek.

Bass Reeves - Faktoria


     

Black IPA Bass Reeves wywarło na mnie swego czasu bardzo dobre wrażenie. Do dziś jest to jedno z dwóch piw browaru Faktoria (drugim jest oczywiście Winchester), do których co jakiś czas powracam, wiedząc że się na nich nie zawiodę. O ile pozostałe piwa tej inicjatywy miewają swoje wzloty i upadki, a o niektórych piwowarzy woleliby pewnie zapomnieć, tak na czarnoskórym szeryfie można polegać jak na naszym Zawiszy Czarnym. Piwo pachnie bardzo przyjemną mieszaniną ziół, cytrusów i prażonego słonecznika, zaś w smaku dominują nuty gorzkiej czekolady i kawy, a w tle przewijają się owocowe akcenty chmielowe. Smaki te płynnie przechodzą w silną, acz nie zalegającą, żywiczną goryczkę. W efekcie postało bardzo ciekawe, złożone piwo, które spokojnie zaliczam do czołówki polskich Black IPA.

Urwis - Hulaj Dusza


      

Zwykle bywam ostrożny co do nowych inicjatyw kontraktowych, zwłaszcza jeśli pierwszym ich piwem jest American Pale Ale. Dotychczasowe doświadczenia wskazuje, że debiutanckie wypusty bywają nierzadko obarczone wadami, a i wybrany styl piwa nie jest zbyt pociągający ani odkrywczy (wyobraźcie sobie takie stwierdzenie jeszcze dwa lata temu, klęska urodzaju!). W każdym razie, zadziałała chyba magia ładnej etykiety i uległem pokusie sięgnięcia po propozycję, warzącego w Tarczynie, browaru Hulaj Dusza. Niestety, samo piwo nie jest już tak urodziwe i z wyglądu przypomina raczej angielskie IPA niż APA. Na zdjęciach jest rozświetlone przez wieczorne słońce, więc może to nie być widoczne tak jak w rzeczywistości, ale barwa od stylu odstaje zupełnie. Podobnie z resztą jak aromat, w którym zamiast chmielowej rześkości, dominuje słodycz karmelu i toffi. Karmelkowy i słodowy jest również smak Urwisa, który na dodatek "wzbogacony" został nutą zardzewiałego gwoździa. Debiutu do udanych zaliczyć nie można, ale trzymam kciuki żeby inicjatywa w przyszłości bardziej się rozhulała.

A na koniec ciekawostka - piwo zostało zamknięte kapslem... Manufaktury Piwnej. Troszkę wtopa.

Apollo - Olimp



Browar Olimp ma w swoim portfolio bardzo szeroką gamę piw, od imperialnego stoutu po piwo dyniowe. W tym przypadku wraz z ilością stylów nie zawsze idzie ich jakość i obok trunków bardzo dobrych, trafiają się też piwa nieudane. Niestety Apollo należy raczej do tej drugiej kategorii. Problemu upatrywać należy w zbyt małym udziale chmielu, i to zarówno w aromacie, jak i smaku Apolla. Single Hop powinien uwydatniać charakterystyczną cytrusowość Amarillo, a zamiast tego otrzymujemy karmelową nudę, podszytą na dodatek dość wyraźnym i grzejącym w przełyk alkoholem. W efekcie trunek jest ciężki i męczący, co nieszczególnie zachęca do dalszego picia, a tym bardziej ponownego sięgnięcia po rzeczone piwo. Masa jest już zrobiona, przed następnym zaprezentowaniem się publiczności Apollo powinien popracować nad rzeźbą. Czyli nad chmieleniem.

W dzisiejszym zestawieniu trafiły się dwa ciekawe, wyraziste i charakterne piwa, które prezentują sobą solidną jakość. Niestety, obok nich występują trunki z których jeden jest co najwyżej średni, a drugi to totalny niewypał. Jak widać problemy z jakością piwa to nie tylko domena nowych inicjatyw, ale też graczy o wypracowanej pozycji na rynku.

0 komentarze:

Prześlij komentarz